O wyprawie kamperem myśleliśmy od kilku lat. Zniechęcało nas kilka rzeczy. Po pierwsze, nie mieliśmy o tym pojęcia, nie wiedzieliśmy jak obsługuje się kampera, jak się nim jeździ, bo w końcu to kolos wysokości ponad 3 metrów i 7 metrowej długości. Jedzie się tak naprawdę apartamentem na kołach, więc gabaryty muszą być słuszne. Druga sprawa, że jak już jechać to jechać do Francji albo Hiszpanii. Super, ale to kawał drogi. Nie mieliśmy ochoty turlać się 3 dni w jedną stronę przerośniętym vanem 🙂 Nie ma co ściemniać… jesteśmy wygodni 🙂 Koszt wynajęcia kampera w Polsce też do najtańszych nie należy. Po przekalkulowaniu, wychodziło korzystniej wykupić lot i wynająć apartament oraz samochód na miejscu. Zawsze coś nas zniechęcało. Pewnego dnia zobaczyliśmy w mediach społecznościowych reklamę Costa Camper… 11 dniowa wyprawa kamperowa po wybrzeżu Hiszpanii. Dalej poszło już szybko… 🙂
Mapa z zaznaczonymi miejscami znajdującymi się w tym wpisie
Co nas przekonało?
Zagłębiliśmy się w szczegóły ogłoszenia. Wyprawa na kilka kamperów pod opieką organizatora, który jest przez cały czas wyprawy i służy pomocą. Idealnie! To jest to! Jest okazja żeby zobaczyć co takiego ludzie widzą w takim stylu podróżowania. Wszystkie nasze obawy były rozwiane. Człowiek jest na miejscu i jedzie z nami więc jesteśmy pod stałą opieką. Powie co i jak, nauczy, pomoże. Duży plus. Kampera odbieramy na lotnisku w Alicante, więc odchodzi długa podróż z Polski. W cenie zawarte są wszystkie opłaty za kempingi, butle z gazem oraz mycie i sprzątanie kampera po wyprawie. Decyzja była szybka… zróbmy to 🙂 Powiem Wam jedno… to była jedna z lepszych, podróżniczych decyzji w naszym życiu. Trafiliśmy na świetną ekipę, z którą bawiliśmy się wybornie 🙂 Chłopaki ze Śląska i parka z Wolnego Miasta Radom 🙂 uwielbiamy Was 🙂 Organizator Marek stanął na wysokości zadania, więc cały wyjazd przebiegł sprawnie i bez problemów. Zasada była prosta… co się dzieje w Hiszpanii, zostaje w Hiszpanii 🙂 Zobaczcie czego możecie doświadczyć podczas takiej wyprawy…
Marek wyprawy organizuje kilka razy w roku. Poniżej link do strony, gdzie możecie sprawdzić bieżacą ofertę. Ten post nie jest sponsorowany. Polecamy Wam Costa Camper bezpłatnie i z czystym sumieniem. Jeśli nie mieliście nigdy do czynienia z kamperami i chcecie spróbować, to taki wyjazd jest właśnie dla Was.
Alicante
…czyli najbardziej słoneczne miasto w Europie. Tutaj zaczęliśmy naszą przygodę z kamperem. Bardzo popularne miejsce na wybrzeżu Costa Blanca, znane przede wszystkim z pięknych plaż. Jedną z najbardziej popularnych jest Playa del Postiguet, położona tuż przy samym centrum miasta. Piękna, szeroka plaża z jasnym, miękkim piaskiem i krystalicznie czystą wodą. Innymi popularnymi plażami są m.in. San Juan, Muchavista i Albufereta. My skupiliśmy się bardziej na zwiedzaniu miasta, ponieważ w planach na najbliższe dni, mieliśmy duuuuużo plaż 🙂
Castillo de Santa Barbara
Jednym z najbardziej charakterystycznych zabytków Alicante jest Castillo de Santa Barbara, zamek wznoszący się na szczycie wzgórza, skąd roztacza się niesamowity widok na miasto i Morze Śródziemne. Zamek ten został zbudowany w czasach rzymskich i był wielokrotnie przebudowywany w ciągu wieków. Możecie dostać się do niego wspinając się pod górę… lub wygodnie 🙂 za kilka euro wjechać windą.
Dzień 1
Pierwszego dnia wyruszyliśmy na kamping przy Playa Percheles. Przez 149 km trasy zdążyliśmy zapoznać się z gabarytami kampera oraz jego możliwościami. Przyspieszenie od 0 do 100 km/h… jutro 🙂 ale przecież nie o to w tym chodzi. Jedziemy tak naprawdę apartamentem na kołach, więc musimy pójść na pewne kompromisy. Samochód jest długi, wysoki i ciężki, nie spodziewajmy się więc osiągów sedana.
Mirador Cuestas del Cedacero
Ledwo wyjechaliśmy i już wspaniałe widoki 🙂 Mirador Cuestas del Cedacero po drodze na obiad do La Azohia. Pierwszy postój od Alicante i pierwsze zachwyty.
Playa Percheles
W tym miejscu zostaliśmy na dwa noclegi. Wspaniałe miejsce, wspaniałe widoki i bardzo ładna plaża. Na kempingach od 22:00 obowiązuje cisza nocna. Trochę jak na koloniach 🙂 Rozbiliśmy się więc naszym obozem nad samym klifem, trochę na uboczu, żeby nie przeszkadzać innym naszą imprezą integracyjną. Kampery mają też tą zaletę, że postawione jeden przy drugim tworzą coś w stylu ściany blokującej rozchodzenie się dźwięku. Dzięki temu nie przeszkadzaliśmy innym gościom kampingu.
Drugiego dnia wyszła nasza niewiedza na temat życia w kamperze. Wierzcie lub nie, ale kamper nie ma kanalizacji 🙂 Toaleta ma kasetę na nieczystości, która o dziwo, ma swoją ograniczoną pojemność 🙂 Okazało się, że nie można spuszczać sobie ot tak wody jak w domu. Pamiętajcie, toaletę spłukujemy oszczędnie. To taki nasz Pro Tip 😉
Poza tym kamper posiada też zbiorniki na czystą i brudną wodę, które… tak, tak, też mają ograniczoną pojemność 🙂 Kto by się spodziewał 🙂 W związku z tym prysznic bierzemy również oszczędnie. Moczymy się, zakręcamy wodę, namydlamy i dopiero szybko spłukujemy. To nasz Pro Tip nr 2 😉
Tutaj dochodzimy do czynności, która fachowo nazywa się SERWIS. W kamperze polega to na tym, że co jakiś czas trzeba opróżnić kasetę toalety, spuścić brudną wodę i napełnić zbiornik czystą. Przy dwóch osobach w kamperze i umiejętnym 😉 korzystaniu z zasobów w kamperze wystarczy robić to co mniej więcej 2, 3 dni. I tutaj Pro Tip nr 3 🙂 Na kempingach są specjalnie do tego celu wyznaczone miejsca. Trzeba pamiętać tylko o tym, że na tak zwanych „dzikich” kempingach serwisu nie zrobicie. Jeśli więc planujecie pobyt w takim miejscu, jedźcie tam zaraz po wymianie i uzupełnieniu płynów.
Dzień 3
Playazo de Rodalquilar
Trzeciego dnia pojechaliśmy na dziką plażę Playazo de Rodalquilar. Kolejne 140 km wzdłuż wybrzeża. Co ciekawe, przy tej plaży na wzgórzu jest hotel, na który zaadoptowano zamek. Bardzo przyjemne miejsce, które warto było zahaczyć po drodze na nocleg.
Mirador las Sirenas
Na nocleg zatrzymalismy się 40 km dalej, nieopodal latarni morskiej z widokiem na Zatokę Syren. Jest co prawda zamknięta i mało spektakularna, ale widoki są piękne. Podczas sztormu musi tu być niesamowicie 🙂
Dzień 4
Marbella
Kolejny piękny dzień, piękna Marbella i Costa del Sol. To popularny kurort, który przyciąga turystów z całego świata dzięki swojemu pięknemu położeniu, słonecznej pogodzie przez większość roku, wspaniałej kuchni i bogatej historii. Miasto oferuje wiele atrakcji, w tym piękne plaże, które są idealne do opalania i uprawiania sportów wodnych. Jedną z nich jest Playa de la Fontanilla. Słynie też z luksusowych klubów nocnych, restauracji, butików oraz Złotej Mili, czyli ulicy z rezydencjami celebrytów i szejków z całego świata. Nas najbardziej urzekła stara część miasteczka. Jest po prostu przepiękna i niezwykle klimatyczna. To jedno z ładniejszych miejsc jakie w ogóle do tej pory widzieliśmy. Jednym z najważniejszych zabytków jest Bazylika św. Marii z epoki maurów. Warto też zahaczyć park la Alameda oraz promenadę z działami Salvadora Dali. Mamy niedosyt i na pewno tam wrócimy 🙂
To był długi dzień. Przejechaliśmy w sumie 380 km i dotarliśmy na nocleg pod Gibraltar. Na kolację zjedliśmy najlepszego okonia morskiego (sea bass) w Hiszpanii, w barze na kempingu. Jeśli tylko tu zawitacie, polecamy 🙂 Area de Autocaravanas Alcaidesa Marina.
Dzień 5
Gibraltar
Gibraltar to małe, brytyjskie terytorium, położone na południowym wybrzeżu Hiszpanii, nad Cieśniną Gibraltarską. Znamy to miejsce przede wszystkim z naszej historii, ponieważ to tam w katastrofie lotniczej zginął Generał Sikorski. Jednym z najbardziej charakterystycznych symboli Gibraltaru jest skała Gibraltarska, która wznosi się na wysokość 426 m n.p.m. Zasiedlają ją liczne gatunki zwierząt, w tym małpy barberyjskie, które są jedną z największych atrakcji turystycznych. Mimo że jest to terytorium brytyjskie, ruch jest prawostronny 🙂 Znajduje się tam też słynne lotnisko, przez którego środek przechodzi droga. Kiedy samolot ląduje i startuje, zamykają się szlabany jak na przejeździe kolejowym. Dość osobliwy widok 🙂 Na górze, oprócz widoków, jest też jaskinia Św. Michała, którą jak najbardziej warto odwiedzić. Formacja skalna przypominająca anioła jest bardzo ciekawa, a zaraz przed wyjściem zrobiono amfiteatr z pokazami światła i dźwięku.
Pamiętajcie tylko, że na granicy będziecie potrzebowali paszport 😉 Wielka Brytania nie jest już w UE.
Na koniec dnia przejechaliśmy jeszcze 100 km na nocleg przy Zamku Castillo Sohail w uroczym miasteczku Fuengirola.
Dzień 6
Fuengirola
Rano wybraliśmy się na spacer i śniadanie do miasteczka. Przyznam, że jego urok mocno nas zaskoczył. Piękne plaże, promenada, mnóstwo restauracji i dobre jedzenie. Nad miastem góruje zamek Sohail. Zbudowany przez Maurów w VIII wieku. Był używany jako twierdza obronna przez wiele lat. Dziś jest to popularne miejsce turystyczne, które oferuje wspaniałe widoki na miasto i okolicę.
Fuengirola to piękne miasto o bogatej historii i kulturze, oferujące wiele atrakcji dla turystów w każdym wieku. Uważamy, że jest to bardzo dobre miejsce na wakacje. Można tu zostać na dłużej i cieszyć się pięknymi plażami, kulturą i kuchnią Hiszpanii.
Mirador de Calahonda
Po śniadaniu ruszyliśmy dalej. Po 142 km dojechaliśmy do punktu widokowego Mirador de Calahonda. Jeśli spojrzycie na mapę satelitarną z tego regionu, zobaczycie morze tuneli w których uprawiane są warzywa. Zapewne to między innymi stąd, zimą w naszych marketach mamy pomidory czy paprykę.
Playa Rijana
2,5 kilometra dalej zatrzymaliśmy się na parkingu przy Playa Rijana, gdzie ugotowaliśmy obiad w pięknych okolicznościach przyrody 🙂
Almerimar
Na nocleg zatrzymalismy się 67 km dalej w porcie Almerimar. O ile w okolicach Calahonda było morze tuneli, to tu będziecie pośrodku oceanu 🙂 Jadąc przez region widać, że jest ich dużo bo ciągną się kilometrami. Prawdziwy ogrom pokazuje dopiero mapa satelitarna. Coś niesamowitego.
Dzień 7
Poranek przywitał nas pięknym słońcem. W końcu to południe Hiszpanii. Na taką jesień w Polsce szanse są prawie zerowe 🙂 Po śniadaniu ruszyliśmy w dalszą drogę.
Mirador de la Granatilla
116 km z pięknymi widokami i docieramy do Mirador de la Granatilla. Punkt widokowy do którego sam dojazd jest widokowy 🙂 Wybrzeże Hiszpanii jest pełne takich punktów. Z powodu ograniczonego czasu nie wszędzie stawaliśmy, ale nadrobimy następnym razem 🙂
Playa del Sombrerico
Niedaleko Mirador de la Granatilla znajduje się Playa del Sombrerico. Dzika plaża, na której nie można niestety nocować, ale jest dzięki temu pusta i cicha. Tak czy inaczej, jest piękna, ale dojazd do niej to dopiero przeżycie 🙂 Droga prawie jak z Camel Trophy, podnosi adrenalinę i ciśnienie 🙂 a przypominam że kamper to nie Jeep 4×4 🙂 Wynagradza chwile stresu spektakularnymi widokami i klimatem. Dobra, trochę koloryzujemy 😉 Droga jest co prawda szutrowa i momentami biegnie nad samymi klifami, ale bez problemu do przejechania. Po zmroku lepiej sobie jednak odpuścić.
Playa de los Cocedores
50 km dalej zatrzymalismy się na nocleg. Przy Playa de los Cocedores jest spory, dziki kamping. Są tam właściwie dwie plaże i bar więc tak całkiem dziko nie jest. Nie ma natomiast miejsca do serwisu kamperów. Generalnie bardzo fajne miejsce, tak fajne że zostaliśmy na dwa noclegi 🙂 Pełen relaks. W weekend zjeżdża się tam sporo ludzi z okolicznych miasteczek, więc lepiej zatrzymać się tu na tygodniu.
Dzień 9
To był ostatni pełny dzień, więc zaraz po śniadaniu ruszyliśmy w 235 km drogę na kemping Cap Blanch, niedaleko miasteczka Altea, na północ od Alicante. Miejsce z górnej półki z serwisem, prądem i barem z dyskoteką 🙂 gdzie brylowali emeryci z Niemiec i Holandii 🙂 Bardzo miłe i zabawowe towarzystwo, cieszące się jesienią życia. Podziwiamy i mamy nadzieję, że też na starość tacy będziemy 😉 Przy samym kempingu jest szeroka i długa plaża Albir.
Altea
Typowe, urocze, hiszpańskie miasteczko. Kameralne uliczki, zabytki, restauracje i klimat. Znane z białych domów, zwanych tu „casas blancas”. Jednym z najbardziej charakterystycznych miejsc w Altea jest stara dzielnica, znana jako Casco Antiguo. To labirynt wąskich uliczek i starych domów. Kościół Nuestra Señora del Consuelo, znajdujący się na wzgórzu, góruje nad miastem i oferuje wspaniałe widoki na okolicę. Altea ma wiele pięknych plaż, a Playa de la Roda to największa z nich. Playa de Cap Blanc to z kolei spokojna i kameralna plaża, idealna na relaksujący dzień na słońcu. Kolejne, dobre miejsce na dłuższe wakacje.
Dzień 10
Powrót do Alicante, pożegnanie z Hiszpanią i życiem w kamperze. Pierwszego dnia spędziliśmy tu wczesne popołudnie, a tym razem wieczór. Musimy przyznać, że wieczorem miasto robi zupełnie inne wrażenie. Jest spokojniej, ciszej i bardziej przytulnie. Promenada wygląda zupełnie inaczej, a restauracje zapełniają się gośćmi. Chyba coraz bardziej nam się tu podoba 🙂
Podsumowanie
O kamperach i takim sposobie wypoczynku nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Zastanawialiśmy się jak Karol i Ola z Busem przez Świat, radzą sobie podróżując w ten sposób przez dłuższy czas. Od jakiegoś czasu śledzimy ich wyprawy i trochę zazdrościliśmy odwagi. Dzięki Markowi i Costa Camper wiemy już, że to nie tylko możliwe, ale też fajne 🙂 Mało tego, na ten rok zarezerwowaliśmy kampera na 3 tygodnie i ruszamy odkrywać Hiszpanię, tym razem bez opieki 🙂 Grudzień w Hiszpani jest dużo cieplejszy 🙂 Jeśli w tym czasie będziecie w pobliżu, dawajcie znać. Może uda się spotkać na pyszną paellę 😉